
Mój lifehack na każdą porę roku – Google Lens
Jako, że mój mąż jest programistą i prawdziwym pasjonatem swojej sprawy, to często dzieli się ze mną nowinkami ze świata programów i nowych aplikacji. A jak okazało się jest mnóstwo narzędzi, które bardzo ułatwiają domanowanie 😉 Tak jak na przykład wspomniany przeze mnie w tym wpisie Google Documents. Wydaje się, że każdy wie co to jest, trzymamy tam swoje dane i na tym zastosowanie się kończy. Tak naprawdę nie potrzebujemy wiedzieć o wszystkich możliwościach które są tam ukryte. A czasem warto. Ja na przykład, byłam bardzo przyjemnie zaskoczona tym, jak sprawnie i szybko można uzyskać dowolny tekst ze zdjęcia, a co za tym idzie powiększyć go i „udostępnić” dziecku do czytania. Dla mnie magia. Jeśli nie wiecie o czym mówię, to w tym wpisie możecie się dowiedzieć 🙂
Dziś chciałam pokazać Wam jeszcze jedno narzędzie, którego używam prawie codziennie. Mowa o Google Lens, jest to technologia do rozpoznawania zdjęć. Krótko mówiąc przy jej pomocy możemy wyszukiwać informacje po zdjęciu. Bardzo często spotykam się z pytaniem: a co to za kwiatek?, jak nazywa się ten pająk?, albo co to torebka? Codziennie mamy takie sytuacje, kiedy coś widzimy ale nie wiemy ani jak się nazywa, ani jak wpisać to w wyszukiwarce, żeby znaleźć dobrą odpowiedź. Właśnie po to jest Google Lens, żeby mając zdjęcie, znaleźć informacje.
Mając dziecko, korzystanie z Google Lens jest wielką pomocą. Bo już nie musisz szukać tysiąca aplikacji, żeby wyszukać ptaki, kwiaty, drzewa czy owady, a po prostu mając zdjęcie w mig dostajesz odpowiedź na pytanie.
Gdzie się kryje Google Lens i jak z niego korzystać ?
Z tym gdzie szukać Google Lens, to pewnie Ciebie zaskoczę, ale podejrzewam, że już go masz w swoim smartfonie, albo w postaci wbudowanej aplikacji, która jest we wszystkich aplikacjach (tak ma mój mąż), albo w pasku Google, jako subtelny znaczek aparatu po prawej stronie (tak mam ja).
Żeby zacząć korzystać z Google Lens wystarczy kliknąć w ikonkę i zrobić lub załadować zdjęcie. Po sekundzie mamy gotowy wynik. Po kliknięciu w ikonkę, wygląda to mniej więcej tak:
Google Lens to mega narzędzie, które wykorzystuje możliwości sztucznej inteligencji.
Przy jej pomocy możemy
- wpisać numer telefonu, bez wpisywania, po prostu skanując numer napisany na kartce czy ekranie.
- Możemy robić zakupy skanując zdjęcie tego co szukamy, lub kod kreskowy.
- Możemy przetłumaczyć tekst który jest na obrazku i posłuchać.
- Możemy wyszukać po obrazku każdy interesujący nas obiekt lub miejsce.
Dla mnie to niezastąpione narzędzie. Dzięki niemu możemy z córeczką na bieżąco poznawać nowe rzeczy. Na przykład wszystkie pliki z wpisu o owadach, które nas otaczają, zrobiłam przy pomocy Google Lens. Wystarczy dostęp do Internetu i dobre ujęcie tego, co chcemy znaleźć (ale czasem radził sobie nawet z całkiem rozmazanymi zdjęciami, owady to szybkie osobniki 😉 ).
Jeśli jeszcze nie znacie Google Lens, to bardzo Wam polecam poszukać go w swoim telefonie i spróbować wyszukać cokolwiek, nawet jakiś domowy kwiat doniczkowy lub zabawkę dziecka. Jestem pewna, że Wam się spodoba.
Google Lens bardzo ułatwia domanowanie. Lato minęło u nas bez żadnej karty, ale nie mniej jednak uważam, że bez nich było zgodne z poleceniami Domana. Mieliśmy dużo nowych wrażeń, ruchu na świeżym powietrzu, przyglądania się najmniejszym owadkom i roślinkom, bycia tu i teraz słuchając śpiewu ptaków i poznawania ogromnej ilości nowych rzeczy i dużo nowych osób. A karty? Karty to nie wszystko. Dziecko ich nie potrzebuje, bardziej ich potrzebujemy my, żeby móc o coś się opierać i segregować wiedzę. Dla dziecka o wiele bardziej rozwijające, ciekawe i stymulujące jest zobaczenie prawdziwego przedmiotu czy stworzenia, a nie patrzenie na rysunek.
Dla nas czas na karty to sezon zimowy, kiedy więcej czasu spędzamy w domu i najzwyczajniej wszystko jest pod śniegiem 🙂 Wtedy lubimy zagłębić się w eksperymentowanie, poznawanie świata, a najbardziej tych jego zakątków w których nigdy nie byliśmy, czytanie czytanie i jeszcze raz czytanie. A ciepłe słoneczne dni spędzamy trochę dziko, zwiedzając okolice a trochę w atmosferze rodzinnej z babcią i dziadkiem, z którymi mamy możliwość przebywać tylko kilka miesięcy na rok, a pozostały czas dzieli nas granica i setki kilometrów.
Tym kończę dzisiejszy wpis. Czasem mam wenę i mogę rozpisywać się bardzo długo. Zawsze trzeba mieć umiar 😉 Więc na dziś to tyle. Będę bardzo szczęśliwa jeśli przynajmniej ktoś z czytaczy mojego bloga, zacznie korzystać z Google Lens dzięki temu wpisowi. Bo jest to świetna rzecz, dostępna dla każdego, ale bardzo mała ilość ludzi z niej korzysta.
Mam nadzieję, że treści tego wpisu będą dla Was przydatne. Jeśli uważacie, że komuś z Waszych znajomych też warto o nich się dowiedzieć, to zachęcam do podzielenia się 🙂
Pozdrawiamy Was i jak zwykle, miłego poznawania świata 🙂
U nas google lens zawsze jest obecne podczas wędrówek po lesie, szczególnie jak dzieciaki wypatrzą ciekawe owady