Moja córeczka która miesiąc temu skończyła 4 latka właśnie zaliczyła swoją pierwszą jazdę rowerem. Było to dla nas niezwykłe przeżycie, a ona pękała z dumy i szczęścia. I w związku z tym mam takie przemyślenia na temat potencjału dziecka.
Na przykładzie swojej córki widzę, że dziecko może mówić zdaniami w wieku 1.5 latka, czytać w wieku 3 lat, znać 3 języki w wieku 4 lat i jeździć na rowerze w wieku 4 lat i to z pewnością nie wszystko. Ale to czy będzie to robiło zależy już od nas, rodziców. Dzieci od urodzenia mają na tyle chłonny umysł i olbrzymią potrzebę poznania, że nawet jakby jako rodzice nie robiliśmy nic specjalnego, lecz tylko spędzalibyśmy czas z dzieckiem, mu by to wystarczyło do osiągnięcia wielkich sukcesów. Liczy się nasze nastawienie i otwartość na dziecko i jego potrzeby.
Doman zachwycał się dziećmi, szanował je i wierzył w ich nieograniczony potencjał. O tym pisze wprost w swoich książkach.
Nigdy w historii ludzkości nie było dorosłego
naukowca, który miałby połowę tej ciekawości,
jaką wykazuje dziecko między osiemnastym
miesiącem a czwartym rokiem życia. My dorośli
mylimy tę wspaniałą ciekawość z brakiem
zdolności do koncentracji
Krok po kroku tłumaczy, pokazuje, opisuje sytuacje z życia, podpowiada nam i to jest najcenniejsze co może nam dać – podpowiedź żeby spojrzeć na dziecko w inny sposób. Każda z książek Domana jest napisana prostym zrozumiałym językiem, są podane w niej techniki działania i dokładne wytyczne jak mają wyglądać karty, drabinka do brachiacji czy tor do pełzania. Ale z pewnością nie to jest najważniejsze co warto wyciągnąć z lektury.
Kiedyś przeczytałam książkę Janusza Korczaka „Prawo dziecka do szacunku”. Czytałam i ze smutkiem zgadzałam się, że to co pisze jest prawdą. To jak dorośli traktują dziecko nie zmienia się z roku na rok. W społeczeństwie istnieje stereotyp, że małe dzieci nie trzeba traktować poważnie, ich problemy, ich pomysły, ich chęć pomocy są bagatelizowane przez społeczeństwo, przez „mądrych” dorosłych. Czemu piszę słowo mądrych w cudzysłowie? Bo tak się składa, że dorośli traktują sami siebie jako kogoś większego, lepszego, bardziej mądrego i wartościowego, dlatego potrafią powiedzieć, że dziecko nic nie wie.
Korczak pisał tak:
Szacunek i podziw budzi to, co duże, więcej zajmuje miejsca. Mały — pospolity, nieciekawy. Mali ludzie, małe potrzeby, radości i smutki.
Niestety ale tak to wygląda… Tak są traktowane dzieci i to jest okropnie smutne i straszne.
Czytając kiedyś po raz pierwszy książkę autorstwa Glenna Domana, byłam pełna podziwu i zachwytu, ponieważ przeczytałam takie dobre otwarte myśli tego człowieka. Jego podejście było dla mnie tak bliskie i budujące, cieszyłam się czytając kolejne strony. Uśmiechałam się i miałam bardzo pozytywne nastawienie zaczynając wprowadzać założenia o których pisał Doman. Lecz nie chodzi mi o harmonogramy i kolejność wprowadzenia kart (choć byłam na tym niepotrzebnie bardzo skupiona), ale piszę tu o patrzeniu na dziecko jako człowieczka z ogromnym potencjałem, jako osobę z otwartym umysłem i olbrzymią potrzebą poznawania świata. Nauczyłam się również podążać za córeczką, być o krok za nią, żeby nie zakłócać jej planów (bo nigdy nie wiadomo co za pomysły kryją się w tych małych główkach 🙂 ). Kiedy zaczęłam bardziej zagłębiać się, obserwować swoje dziecko bardzo konkretnie zobaczyłam, że właśnie „MAGIA TKWI W DZIECKU”.
Większość ludzi jeśli słyszy o metodzie Domana, od razu myśli o kartach i nauce czytania/matematyki. A tak naprawdę, te karty i prezentacje, to jedynie 5 min dziennie z życia rodziny, a może nawet mniej niż 5. Karty to sposób umożliwienia dziecku zobaczenia tekstu (który niestety, ale w książkach jest zbyt mały dla dziecka), zobaczenia ilości. To tak jak kiedy kupujemy rowerek biegowy i proponujemy go dziecku, żeby bawiło się, ćwiczyło, rozwijało zmysł równowagi, a następnie w 10 min przeszło na rowerek z pedałami. Tak robimy. Ale z rowerkiem to jest w porządku, ale jeśli mama prezentuje maluszkowi karty ze słowami, to już w porządku nie jest. A dlaczego? Czy ktoś sobie na to pytanie odpowiedział?
Myślę, a nawet jestem przekonana, że jeśli człowiek jest po lekturze książki (przynajmniej jednej) Domana, to nie mógłby zapytać po co, lub krytykować innego rodzica za domanowanie. A więc, wynika, że cała krytyka którą można znaleźć na Internecie lub na grupach fb wychodzi od ludzi, którzy nie wiedzą na temat metody NIC, poza nazwą. Nie wiedzą ani jak uczymy, ani dlaczego, ani co pisał Doman. No ale niestety, pomimo braku wiedzy ośmielają się coś pisać, a nawet krytykować. Jak dla mnie to jest absurd. Każdemu kto z taką krytyką kiedyś będzie miał do czynienia polecam już nie wracać do tego źródła, bo najpewniej wypowiada się osoba niekompetentna.
Dzieci rodzą się z potencjałem, który dla dorosłego już nigdy dostępny nie będzie. Każde dziecko chce się rozwijać, jak piszą neurobiolodzy, mózgi dzieci są uzależnione od uczenia się. Ale nie chodzi tu o szkołę i lekcje. Dla dziecka każda sytuacja kiedy coś robi, coś obserwuje albo ma możliwość zbadać, jest sytuacją uczenia się. Wystarczy popatrzeć na poziom skupienia, minę i zaangażowanie jakie wypełnia dziecko w czasie zabawy.
Moja przygoda z domanowaniem zaczęła się między innymi od oglądania tego filmu, więc polecam zobaczyć jeśli jeszcze nie słuchaliście Domana 🙂 Dodaje pewności i napełnia entuzjazmem do działania.