Kiedyś w książce “Co tam się dzieje?” autorstwa Lise Eliot, w rozdziale o nauce mówienia, przeczytałam coś takiego: co zrobić żeby nauczyć dziecko mówić? Po prostu mów do niego. I dziś przekonałam się po raz kolejny, że jest to najprawdziwsza prawda 🙂 Dziś po raz pierwszy trzymałam na rękach pewnego malutkiego człowieczka, który ma niespełna 10 miesięcy i zaczyna właśnie mówić pierwsze słowa. I wiecie co robił? Pierwsze chwile oboje obserwowałiśmy się oboje nawzajem, ale kiedy powiedziałam do niego kilka słów, zaczęła się magia – spuścił wzrok i skoncentrował się na moich ustach. Nie patrzył na mamę która próbowała go zabawić, myśląc, że będzie źle reagował na nową osobę, ani na rodzeństwo stojąco obok. Patrzył na moje usta. Ta sytuacja pokazała mi jak dziecko które nie umie mówić, może bardzo otwarcie i przemawiająco mówi nam czego potrzebuje.
Moja córka miała tak samo. I jestem pewna, że Wasze mają albo miały tak podobnie. Była zaczarowana mówieniem do niej, to była jej ulubiona zabawa. Reagowała zachwytem kiedy słyszała jak mówię do niej w innych językach, bardzo się skupiała kiedy miała możliwość czuć i widzieć, że mówię do niej. A robiłam to prawie na okrągło, więc miała sporo okazji do ćwiczenia 😉 Bardzo lubiłam z nią rozmawiać, gadałam godzinami, nawet kiedy spała na spacerze w wózku 🙂 Czuła radość która pojawiała się kiedy kolejny raz pochylałam się nad nią i opowiadałam o planach na dziś, o pogodzie, o tym co mi się śniło, o tym co słychać u babci, albo o tym co dziś będę gotować. To wydaje się takie proste, a razem z tym jest to takie ważne. Mówiłam do niej jak do dorosłego człowieka, nie używałam prawie żadnych słów “dziecięcych”, intuicyjnie mówiłam do niej jak najwięcej się da. Do niej czyli jak? Tak żeby widziała moje usta, żeby czuła, że mówię do niej, tworzyłyśmy razem pierwsze dialogi. To było piękne.
Co takie podejście dało?
Córeczka zaczęła gaworzyć bardzo wcześnie, w wieku 2 miesięcy powiedziała swoje pierwsze ‘AGU’, potem doszły kolejne i wieku 6 miesięcy miała za sobą mniej więcej taki oto zestaw słów: “ga-ga, di-di, ta-ta, niania, baba, bu, joj” (wiem dokładnie, bo mam zapisane w pamiętniku ;)).
Nie wiem czy jest to jakiś wybitny wynik, ale nigdy mi o taki nie chodziło.
Jeśli chodzi o poszerzanie zasobu słownictwa to metoda Domana bardzo dobrze działa, u nas bardzo to było widać w przypadku języka angielskiego. Nic dziwnego, ponieważ prezentując dziecku nowe słowa na kartach dajemy mu możliwość poznać coraz to nowe słowa. Więc już bardzo małe dziecko może zaskoczyć nas nazywając rośliny lub marki samochodów 🙂
Dużo rodziców, którzy zaczynali domanowanie z niemowlakiem, piszą też o tym, że rozwój mowy przebiega u ich dzieci bardzo sprawnie albo nawet błyskawicznie.
Więc odpowiedź na pytanie, zadane w tytule tego wpisu, to – bo się uczy mówić. To jest takie genialne i takie logiczne. Nic tylko mówić 🙂