Córka dorasta i zmieniają się jej zainteresowania, między innymi od jakiegoś czasu codziennie razem gotujemy. Ona przy okazji gotowania wymyśla przeróżne zabawy i eksperymenty a ja wiem że spędza czas z korzyścią i uwielbiam te nasze wspólne chwile razem.
Podczas takiego naszego przebywania w kuchni przyszła mi do głowy myśl jak wprowadzić domanowe gotowanie do naszej codzienności. Wydrukowałam więc nazwy różnych produktów jakie wykorzystujemy w domu, przepis na ulubioną zupę córki i zaproponowałam zabawę.
Nasze takie karteczkowe gotowanie polega na tym, że na początku wybieramy składniki, wtedy staram się jak najszybciej pokazać córce wszystkie karty które mamy, albo ona sama wybiera czego potrzebujemy, przy tym specjalnie wybiera niewłaściwy produkt i śmieje się z mojej reakcji. Następnie czytamy przepis i robimy krok po kroku wszystko co jest w nim opisane.
Taka zabawa jest progresywna, czyli możemy dowolnie ją urozmaicać, dodawać nowe składniki i rozbudowywać przepisy w więcej szczegółów.
Ja wpadłam na pomysł z takim gotowaniem, kiedy za nami już był pierwszy rok nauki czytania metodą globalną, córka wtedy już znała większość słów (zauważywał że odczytywała je po pierwszej literce słowa) więc zabawa była naprawdę super, córeczka się dobrze bawiła i czuła pewność. Myślę że jeśli wykorzystać mniej słów a przepis opisać dość prostymi słowami to każde dziecko polubi taką zabawę.
Co najbardziej mi się podoba w tej zabawie – to to że
- nie potrzebujemy kupować plastikowych czy drewnianych warzyw i owoców;
- nie muszę szyć je ręcznie z filcu (próbowałam i zrobienie jednego kawałka pomidora zajęło mi prawie 30 min. );
- najważniejsze – możemy “używać” przeróżnych składników których nie da się ani kupić ani samemu zrobić (pitaję, granat czy litchi), a na kartach wszystko się da 🙂