Sporo już jest treści na temat nauki czytania metodą Domana na moim blogu. Dziś postanowiłam napisać kilka słów na temat matematyki. Zaczęłam podobnie jak z czytaniem, kiedy córka miała mniej więcej 16 miesięcy. Początki były obiecujące, ale już po kilku dniach zaczął się kryzys. {No i w tym miejscu chcę napisać, że jeśli macie taką sytuacje, to oznacza, że coś robicie nie tak. Teraz z perspektywy czasu o tym wiem. } Jak wyglądały prezentacje? Tak, że córka odwracała wzrok, albo w ogóle odchodziła, było widać jej niechęć. Więc zdecydowałam się na całkowitą zmianę całego zestawu kropek, więc zaczęłam od ilości 1,2,3,4,5, które pokazałam przez 5 dni, a teraz wymieniłam na kolejne 5 kart z ilościami, które znowu pokazywałam przez kilka dni, odkładając po jednej karcie.
Działałam zgodnie z zaleceniami Domana. Powiem nawet, że książka Subtelna rewolucja. Licznie od pierwszego roku życia, była na tamten czas jedyną przeczytaną przeze mnie książką autorstwa Glenna Domana. A mimo wszystko coś zrobiłam nie tak. Tylko co? Chciałabym mieć wiedzę którą mam teraz ale niestety, czas płynął, a mi poza zrobieniem przerwy na kilka tygodni, nic nie przychodziło do głowy. Po wspomnianej przerwie, kontynuowałam, ale niestety córka nie była zainteresowana. Nie umiałam kombinować, żeby karty chować, prezentować w samochodzie czy przy jedzeniu. Mam zdanie jeśli dziecko nie chce to nie naciskam, tylko co jakiś czas próbuję, proponuję jeszcze raz.
Po kilku nieudanych próbach z kartami, namówiłam męża żeby zrobił programik do matematyki, ponieważ z czytaniem przejście do prezentacji komputerowych u nas zadziałał. Na komputerze przerobiłyśmy z córeczką działania, co prawda po 50-60 przykładach słyszałam od niej „nuda”, a w między czasie zaczęła przeliczać wszystko co tylko jej się trafiło. No i weź tu bądź mądry: z jednej strony całkiem oczywiste, że przeliczanie średnio łączy się z kropkami, bo chodzi właśnie o to żeby przeliczania nie było, ponieważ to utrudnia rozpoznawanie większych ilości [dziecko skupia się na liczeniu, a nie na całości przedstawionej na karcie]; z drugiej strony przeliczanie ją tak wciągnęło, że pewnego razu stojąc na bosaka coś sobie przeliczała, jak okazało się były to paluszki u nóg 🙂
Uważam, że prezentowanie kart z kropkami bardzo dużo jej dało, bo już w wieku niecałych 3 lat liczyła jak szalona i zauważałam, że czasem dodawała sobie w myślach, niby podświadomie 🙂 Ale tak czy inaczej całego programu Domana nie udało się nam zrealizować. Miałyśmy mnóstwo przerw, o wiele mniej powtórek niż zaleca Doman, no i nie były moje prezentacje wystarczająco szybkie (karty takiej wielkości prezentowało się bardzo niewygodnie). Nie mniej jednak, już samo to, że próbowałam i jednak ilości do stu moje dziecko widziało kilkanaście razy, myślę że to dało pewne rezultaty.
Teraz napiszę tylko kilka moich przemyśleń na temat tego co ja robiłam nie tak jeśli chodzi o prezentowanie kart z kropkami:
- Szybkość prezentowania. Na prawdę byłam bardzo powolna i to już na początku zniechęcało dziecko do patrzenia, bo ileż można patrzeć na jedną kartę.
- Zbyt wolne wprowadzanie nowości. Jak wspomniałam zaczęłam kiedy córka już miała prawie 1.5 latka i chyba potrzebowała mniej powtórek. Ja jednak na początku nie umiałam zrozumieć, że te karty już trzeba wymieniać. A dziecko dawało mi bardzo dobrze do zrozumienia, że przesadzam z ilością powtórek.
- Trzeci powód to nie umiejętność kombinowania. Z jednej strony wiem, że kombinowanie mogłoby pomóc, ale w moim wyobrażeniu to już nie jest całkowite podążanie za dzieckiem, a bardzo sobie to cenię. Wiem, że wiele osób wymyśla przeróżne sposoby na prezentowanie kart i uważam, że jest to w porządku póki nie staje się bardziej ważne dla rodzica niż dla dziecka. Działanie w formie zabawy jest najlepsze, ale kiedy już przestajemy czuć w tym zabawę i spinamy się żeby pokazać kolejne ilości czy działania to już moim zdaniem nie jest w porządku.
Jeśli też czasem przechodzicie trudne czasy, to pamiętajcie, że nie chodzi o to żeby dziecko nauczyło się tych ilości. Później będziecie jeszcze wiele razy je wykorzystywać podczas działań. Ważne żeby dziecko było zainteresowane, zaskoczone, chciało jeszcze. Ważne żeby wy oboje dobrze się bawiły, bo tak jak pisze Doman:
„Jeżeli nie bawisz się świetnie i twoje dziecko nie bawi się świetnie – przerwij! Robisz coś źle”.
Na tym dziś kończę. Matematyka jest wszędzie, otacza nas i warto dostrzegać ją codziennie nie tylko na kartach. Można na prawdę zapędzić się w prezentowaniu i przygotowaniu kolejnych bitów i zadań matematycznych, ale czy o to chodzi? Wiadomo, że nie. Chodzi o relacje z dzieckiem i podążanie za nim a reszta jest przy okazji 🙂
Pozdrawiam Was wszystkich bardzo serdecznie i życzę pozytywnego nastawienia i samych sukcesów 🙂