Muzyka jest nieodłącznym elementem naszego życia, naszej codzienności. Wszystko dzięki temu, że mój mąż bardzo lubi grać na instrumentach i zaraża tą miłością naszą córeczkę 🙂 Dzięki temu każdy z nas ma dostęp do kilkunastu instrumentów muzycznych. Czasem gramy, czasem tata gra a my świetnie się bawimy tańcząc, czasem śpiewamy pod akompaniament grany na skrzypcach czy na pianinie.
Głównym instrumentem w naszym domu jest pianino. Przeważnie od pianina zaczyna się zabawa muzyczna, potem dochodzą kolejne instrumenty: ukulele, gitara, marakasy, klarnet lub skrzypce albo harmonika ustna 🙂
– Jak zaczyna się zabawa? Spontanicznie, zawsze spontanicznie 🙂 I to jest cudowne, wszyscy czujemy radość, dziecko działa i dla niej to cała przyjemność.
– Jak się uczy? Nie wiedząc, że się uczy 😉 Nigdy nie prosimy córkę żeby coś zagrała, nie oceniamy jak gra, staramy się powstrzymywać się kiedy uda się jej coś naprawdę fajnego, żeby nie zakłócić jej wewnętrznej radości i satysfakcji z tego co robi.
Tak uczył się mój mąż – sam. Ćwiczył, próbował, kombinował, ponosił sukcesy i porażki, ale wracał do instrumentu żeby ćwiczyć dalej. Teraz ma wręcz miłość do muzyki, chce grać i lubi słuchać gdzieś z boku jak nasze dziecko ćwiczy i kombinuje na instrumentach 🙂 Mówi, że takie momenty całkowitego skoncentrowania na grze bez zbędnych komentarzy i widzów są bezcenne i bardzo ważne, bo właśnie wtedy dziecko coś odkrywa, poznaje i realizuje.
Nasze pianino
My mamy model Piaggero NP-32. Służy bez zarzutu od 5 lat. Ma funkcję nagrywania, możliwość podłączenia słuchawek, regulację głośności. Na obudowę nakleiliśmy nazwy dźwięków.
Model ten nie ma wbudowanych akompaniamentów (nie licząc metronomu), jednak jego olbrzymią zaletą jest bardzo wysoka jakość dźwięku zarówno pianina jak i pozostałych wbudowanych instrumentów. Poniżej próbka jego możliwości.
Przy pomocy kolorowych kółeczek mąż rozpisał kilka prostych melodyjek. Na początku córeczka grała według tych „nut” ale teraz woli wymyślać coś swojego. Wiadomo na razie ona dopiero zaczyna i dużo kombinuje, więc nie chcemy jej w tym przeszkadzać i narzucać swoje zasady czy coś w tym rodzaju. Dla niej gra to czysta przyjemność i zabawa.
Kiedyś jej zabawa to było testowanie i chaotyczne wciskanie klawiszy. Potem zaczęła celowo szukać niższego czy wyższego dźwięku. Teraz podśpiewuje sobie i gra. Tak powstają jej autorskie piosenki 🙂 Dla mnie to magia. Jestem bardzo ciekawa jak będzie później, kiedyś w przyszłości. Mam nadzieję, że jej zapał i chęć grania na instrumentach zostaną na zawsze.
Dołączam filmik taki całkiem świeży, bo kiedy pisałam ten wpis córeczka akurat działała 🙂
Dajcie znać co sądzicie o takiej wolnej nauce gry 🙂 Może uważacie, że bez prowadzenia, bez nauczyciela to nie ma szans się udać? Też czasem mam takie myśli jak będzie i czy może warto coś zmienić. Ale kiedy po raz kolejny widzę jak dziecko lubi to co robi, to nie chce mi się tego zepsuć.