Dawno zbierałam się do napisania niniejszego wpisu, zastanawiałam się czy jest potrzebny, odciągałam chwilę kiedy do niego dojdzie. Ale dziś chyba jest ta chwila. Już mówię o co mi chodzi. W tym wpisie opisałam nasze początki jeśli chodzi o matematykę. Zaczęłam z metodą Domana, kartami z kropkami, miałam dużo entuzjazmu i chęci do działania, ale… Ale moja córeczka miała całkiem inne nastawienie: o patrzeniu na karty nie było mowy już po kilku prezentacjach, zabierała mi karty i wyrzucała, ewidentnie całą sobą pokazywała, że nie chce. Ja byłam zdezorientowana i zagubiona, bo nie spodziewałam się takiej reakcji. Swoje przemyślenia oraz analizę popełnionych błędów opisałam we wspomnianym wpisie, więc tu nie chcę zbytnio o nich się wypowiadać.
Dziś zajmę się tym jak kontynuujemy zachwycanie się matematyką, bo dla dziecka nie chodzi o naukę tylko o poznawanie i eksploracje. Po kilku nieudanych próbach z kropkami, i namiętnym przeliczaniem przez moje dziecko wszystkiego co się tylko da, zrozumiałam, że mam przestać. Znam siebie i jestem pewna, że kiedy mi bardziej by zależało na prezentowaniu kart, a nie na dobrobycie i podążaniu za moim dzieckiem, to źle by się to skończyło, ponieważ moja presja zniszczyłaby naturalną chęć dziecka do rozwoju i miłość do matematyki, która nas otacza. Ciągle miałam w głowie słowa Domana :”PODĄŻAJ ZA DZIECKIEM” i tego się trzymałam.
Zaczęłam interesować się innymi metodami, które dają dziecku możliwość zabawy matematyką i poznawanie jej na co dzień. A tymczasem Ewelinka zajmowała się liczeniem, dostrzegłyśmy rytmy w naturze, kształty, symetrię, powtarzalność i ułamki.
Przyznam się, że wiedziałam o metodzie Montessori wcześniej, ale kompletnie do mnie nie przemawiała. Kiedy zobaczyłam podejście Marii i „instrukcje” wprowadzania złotych pereł, kolorowych pereł i mnóstwa innych pomocy, to byłam zaskoczona. Ale z drugiej strony znając moją córeczkę wiedziałam, że jej oczka będą się świecić kiedy zobaczy koraliki. Więc spróbowałam. Mamy w domu kilka zrobionych przeze mnie i męża pomocy. Prawie codziennie codziennie są wykorzystywane. Ewelinka lubi bawić się koralikami, działamy albo razem albo ona działa na swój sposób.
Teraz napiszę kilka słów o moim podejściu. Jestem pasjonatką podejścia Domana, bardzo sobie cenię podążanie za dzieckiem, jestem zafascynowana potencjałem dziecka i kocham obserwować jak poznają świat. Moje dziecko jest typowo domanowanym i dzikim dzieckiem, które wybiera ruch nade wszystko, korzysta z każdej minuty w ciągu dnia i lubi się ze mną bawić. Więc się z nią bawimy. Pomoce Montessori które mamy w domu wykorzystujemy więc w trochę inny sposób niż to wygląda w książkach i kursach dotyczących metody Montessori. W zasadzie z podejścia Marii zostały chyba jedynie pomoce 😉 Dlaczego tak piszę? Powiem tak, jestem po kursie dotyczącego wprowadzania matematyki według Marii Montessori, zbyt dużo tego było w książkach, więc zdecydowałam się na kurs żeby dowiedzieć się co i jak. Dlatego jestem świadoma, że robimy z córeczką wszystko po swojemu, bo to nam odpowiada.
W metodzie Montessori nie przepadam za lekcjami trójstopniowymi, za sprawdzaniem, które miało by być po każdym wprowadzeniu nowego materiału w „celu upewnienia się czy dziecko załapało”. Nie lubię też że tak naprawdę to mało w tym zabawy, bo dziecko ma wykonywać polecenia (odłożyć koraliki; podać dziesiątkę, rozłożyć jedności… ). Jeśli czyta mnie ktoś kto stosuje metodę Montessori, to napiszcie oczywiście czy wasze dzieci to lubią? Wiem, że metodę Domana często krytykują za „sprawdzanie”, zawsze się dziwiłam temu argumentu, bo w ciągu trzech lat naszego domanowania jedynie kilka razy bawiłam się z Ewelinką w grę w której ona pokazuje gdzie jest słowo. W porównaniu z tym co widziałam na kursie, to drobnostka.
Każda metoda ma swoje plusy i minusy, dlatego nie chcę tu krytykować ani chwalić. Piszę jedynie o moich odczuciach i doświadczeniu. Lubię robić zabawki i pomoce dla mojego dziecka, relaksuje mnie sam proces a potem ogromnie wynagradza wszystko reakcja córeczki. Zawsze się cieszy, zawsze testuje nowość od mamy, czasem zabawa nie trwa zbyt długo i po kilku zabawach, pomoc zostaje włożona do szafy, a czasem bawi się tygodniami.
W metodzie Domana uwielbiam podejście do dziecka, szacunek i miłość do małego człowieka, które da się wyczuć na każdej stronie jego książek. W metodzie Montessori umożliwienie dziecku zrobienia samemu mnóstwa rzeczy i bardzo dokładnie przemyślane pomoce (choć wiem, że nie wszystkie są jej autorstwa), w szczególności sensoryczne. Jednak nie wyobrażam sobie ich wprowadzenia zgodnie z tym jak jest podane w książkach Marii Montessori, ani ja, ani moja córeczka tego nie akceptujemy.
Więc jeśli chcieć odpowiedzieć na pytanie postawione w tytule wpisu, to jeśli tylko się da to Doman, ale jeśli nie, to podążając za dzieckiem dostosować zabawę matematyką tą metodą która najbardziej mu odpowiada. U nas jest mix, ale cieszę się, że odnalazłam sposób na to żeby moje dziecko cieszyło się zabawą i chciało działać w swoim tempie i po swojemu, bo jak sama twierdzi: „Na wszystko mam swój sposób” 🙂
Podoba mi się pomysł z koralikami… Masz jakieś „przepisy” na zabawy z nimi? Czuję, że mojej córce by się spodobało. Kropki przerobiłyśmy, liczby też, nawet była zainteresowana i chciała patrzeć, ale jakoś nigdy nie pokazała, że rozumie i ogarnia matematykę (choć raczej rzadko sprawdzałam). Poza tym na kropki myślę że już się napatrzyłą i chętnie poznam coś nowego. Przez jakiś czas był szał, jak robiłyśmy małe kuleczki z ciastoliny i wrzucałyśmy je do foremek licząc je przy tym, więc myślę, że wszelkie koralikowe zabawy też mogą być fajne.
Cześć 🙂 U nas koraliki służą za liczmany, więc bardzo dużo z nimi robimy. Moja córka bardzo lubi bawić się w sklep i te koraliki to u nas pieniążki, układamy sobie proste dodawanie, odejmowanie, fajnie się sprawdzają do analizowania i rozkładanie liczb na mniejsze liczby. Jest to pomoc montessoriańska więc dużo pomysłów chyba byłoby na takich grupach.
Dzień dobry,
moja córka ma 16 miesięcy i mimo domanowania od pół roku to podobnie jak u Was na karty z kropkami nie chce patrzeć 🙁 robię przerwy, wracam ponownie po 2-3 tygodniach. Teraz zaczynamy odejmowanie, ale nie wiem czy to ma sens jak odwraca wzrok, mówi „nie” jak tylko widzi, że wyciagam karty. Mówię działanie w pamięci i pokazuje wynik przy tym robiąc show, żeby tylko podtrzymać uwagę. Co do sprawdzania, nie robię tego, bo po kilku próbach zawsze pokazuje błędnie albo wcale, więc szukam alternatywnych metod na naukę matematyki 🙂 dziękuje za Twój szczery wpis i wiedzę jaką się dzielisz.
Bardzo dziękuję za komentarz 🙂 Jest to kolejny dowód, na to że każde dziecko jest inne 🙂 Fajne jest to, że dziecko pokazuje jeśli mu coś nie odpowiada, wtedy jest większe przekonanie, że trzeba coś zmienić albo jak piszesz – poszukać innej metody. Trzymam kciuki żebyście odnalazły to co Wam obu odpowiada i dobrze się bawiłyście 🙂