Za kilka dni mija 2 lata od dnia kiedy pokazałam swojej wówczas 17 miesięcznej córeczce pierwsze karty do czytania. Przypominam sobie jak to było, jakie cudowne chwile przeżyliśmy całą rodziną w ciągu tego czasu, czego ja się nauczyłam jako mama i co osiągnęło moje dziecko. To były piękne lata. Oczywiście nie wszystko się udało, coś zostało niedokończone, czegoś nie da się już naprawić ale każda ta sytuacja czegoś mnie nauczyła. W tym wpisie postaram się opisać naszą krótka jak na razie historię domanowania. Potraktuję to jako nasz rodzinny pamiętnik, do którego kiedyś wrócimy albo który w przyszłości przeczyta główna bohaterka bloga 🙂
“ Droga córeczko 2 lata temu zaczęliśmy z tatą wprowadzać cię w piękny świat czytania. Chcieliśmy pokazać ci cały świat, a co może być lepsze niż możliwość samodzielne czytanie o jego tajemnicach i odkrywanie go na swój sposób? Pokazywałam ci karty na których były słowa. Ależ nasze pierwsze sesje ci się podobały, malutkie oczka patrzyły z ciekawością. Ale po kilku dniach chyba zaczęłaś się nudzić ciągłym patrzeniem na te same karty. Teraz to wiem, a wtedy niestety nie domyśliłam się do tego żeby zmienić ci wszystkie słowa na nowe i ruszyć dalej, prezentując szybciej i częściej zmieniając zawartość. Ech, wiek się człowiek uczy…. 🙂
Muszę przyznać, że jesteś bardzo cierpliwym dzieckiem i wytrzymałaś moje nudne prezentacje całe dwa tygodnie 😉 No i po tym czasie, dotarłam do mojego (bo w żadnym razie nie był twoim) pierwszego kryzysu w domanowaniu. Nie wiedziałam co robić, obwiniałam się, że robię coś nie tak, myślałam, że metoda Domana u nas się nie sprawdza, że pewnie nie jest dla wszystkich;. Jakżeż się myliłam…. Małe dzieci chcą poznać wszystko i kochają całymi sobą NOWOŚCI, dlatego na każde nowe słowo reagują zaciekawieniem, bo jest to dla nich interesujące a dodatkowo jest to kolejny przykład, który pomaga im rozkminić czytanie, litery i nowe słowa. Kiedy przemyślałam sprawę, zdecydowałam się na pokazanie ci prezentacji na komputerze. Oczywiście próbowałam wrócić do kart, no ale ludzie, za każdym razem pokazywałam stare słowa, no bo przecież “pewnie jeszcze ich nie zna” :(. Na komputerze, mój maluszku, szalałaś jak błyskawica: “Jeszcze”, to było twoje jedyne wypowiadane słowo, podczas prezentacji 🙂 Dochodziło do 150-190 słów w sesji 🙂 Naprawdę, to było niesamowite. Skąd ja brałam tyle nowych kart i butów? Zewsząd 😉 Na początku głównym moim źródłem był program Maluch czyta (niedługo napiszę o nim więcej w osobnym artykule, bo jest o czym pisać 🙂 ) , samodzielnie zrobione prezentacje i pliki facebookowej grupy Metoda Domana i nie tylko.. (tworzą ją cudowni ludzie, bardzo serdecznie polecam zaglądnąć, jeśli jeszcze o niej nie znacie 🙂 ).
Po mniej więcej 10 miesiącach zaczęłaś pokazywać na pojedyncze litery i je nazywać, a wiesz, że nigdy cię tego nie uczyłam. Miałaś trochę powyżej dwóch lat i sama to rozkminiłaś. Po roku domanowania czyatałaś bardzo dużo przerobionych słów. Robiłam ci książeczki z dużym tekstem, a ty je czytałaś, mając 2.5 roku. A po kilku miesiącach przeczytałaś swoją pierwszą nową książeczkę (dwa tygodnie po 3 urodzinach). Zrobiłaś to tak, jakby to była twoja ulubiona książeczka i ty znasz ją na pamięć. Tak zaczęło się twoje świadome czytanie, chociaż mam wrażenie, że do tej pory jeszcze nie jesteś do końca świadoma tego jaki ogromny progres zrobiłaś i jakie masz możliwości. Wszystko w swoim czasie. Kiedy masz ochotę łapiesz książki i czytasz z impetem a my z tatą zachwyceni słuchamy, a kiedy nie masz weny do czytania, my czytamy dla ciebie i też to nam daje dużo radości. Kochamy cię nasz mały człowieczku. “
Nie myślałam, że w trzech akapitach zmieszczę swoje wspomnienia, ale się udało. Mogłabym naprawdę się rozpisać, ale się powstrzymuję 🙂 Postarałam się opisać główne etapy i nasze przeżycia w ciągu tych dwóch lat, które były związane z nauką czytania. Oprócz efektów “edukacyjnych”, metoda Domana nauczyła nas inaczej patrzeć na dziecko i jego potrzeby, rozumieć jej zachowania i emocje, a dzięki temu pogłębia się nasza więź z córeczką.