Cześć 🙂 W tym wpisie podzielę się z Wami informacjami o przeróżnych owadach które z córeczką spotykamy pod czas spacerowania. Jakiś czas temu pisałam na naszej stronie na Facebook o tym, że często widząc owada nie wiem o nim nic co mogłabym powiedzieć mojemu dziecku, a nie ukrywam, że zawsze pyta co to za owad, jak się nazywa i tak dalej. Dlatego zdecydowałam, że wykorzystam siłę Internetu i poszukam coś ciekawego o tych małych stworzonkach. Tak pojawił się pomysł na stworzenie krótkich książeczek do czytania globalnego, swego rodzaju programy inteligencji. Podaję w nich informacje na temat owadów: np. gatunek, rozmiar, a także coś bardziej interesującego, jak np. co zjadają albo jak dużo jaj składa samica 😉
My na razie mamy te informacje tylko jako opowieści, bo drukarka nam się zepsuła i nie mam możliwości wydruku, ale na razie przynajmniej mam o czym porozmawiać z córeczką kiedy mnie wypytuję o tym „co to za żuczek?” 😉
Planuję dołączać tutaj na dole wpisu kolejne książeczki. Na razie mam 4 i już niedługo pojawią się kolejne. Mam nadzieję, że wam się przydadzą 🙂
Jak zwykle każdy plik będzie w dwóch formatach – z możliwością wydruku i bez, tak że jak będzie potrzeba to śmiało zmieniajcie treść czy styl tekstu 🙂
Rynnice topolową spotkałyśmy na jednym z naszych popołudniowych spacerów. Jak okazało się brązowo czarne plamki na listkach młodych topoli to sprawka małego czerwonego owada, który jest kuzynem stonki ziemniaczanej. Od tego czasu systematycznie chodzimy sprawdzać stan drzew i strącać żuczki na ziemie 🙂 Wiem, że jest to dość naiwny sposób walki ze szkodnikiem, ale coś tam działa i żadne żywe stworzenie nie zostaje potraktowane 😉 Z naszych obserwacji wynika, że rynnica jest bardziej aktywna w pierwszej połowie dnia, wtedy jest ich na prawdę dużo.
Od jakiegoś czasu mieliśmy możliwość spotykać na naszej przydomowej klombie olbrzymiego owada, który jednych zachwycał a innych przerażał – Dyląż garbarz. Zrobić mu zdjęcie to prawdziwy wyczyn, ponieważ chrząszcz ten cały czas spędza w ruchu wydając bardzo głośny dźwięk, tak, że słychać go z daleka. Tak więc bardzo długo każdy kto się odważył śpieszył się zrobić mu zdjęcie, żeby w końcu się dowiedzieć co to za ogromny żuk i czy czy niesie jakieś zagrożenie. W końcu się udało i przy pomocy programu Google Lens jak zwykle znalazłam nazwę chrząszcza. Bardzo się ucieszyłam, bo okazało się, że jest dość bezpieczny, no wiadomo może ugryźć, ale chyba mało kto dobrowolnie weźmie go do rąk. Myślę, że do nas przylatuje na światło, bo jak okazało się lubi światło.